Czas, czas, czas


Ostatnio odkryłam, że im więcej mam wolnego czasu, czasu tylko dla siebie, tym bardziej go sobie cenię. Jest dla mnie pewnego rodzaju bogactwem, którym coraz mniej mam ochotę dzielić się z przypadkowymi ludźmi.
I mimo, że mam go tak dużo, to wolę poświęcić swój wieczór interesującej książce, niż nudnej osobie. Wolę wyjść samotnie na spacer, ciesząc się ciszą, pogrążając w myślach, zamiast dzielić go z kimś, kto zaburzy mój spokój. 
Ostatnio pokochałam spokój. Trochę z przymusu, trochę nieświadomie.
Lecz do czasu wracając - uświadomiłam sobie, jak nieuczciwie go rozdzielałam, jak nierozsądnie nim gospodarowałam, kiedy miałam go zdecydowanie mniej, poświęcając go ludziom, którzy zupełnie na to nie zasługiwali. Odbierając go tym, którzy docenili by każdą spędzoną wspólnie minutę.
Oddałam rok, a właściwie półtora roku życia komuś, kto nie potrafił mówić dziękuję, a przecież wiedziałam, że jest ktoś, kto za ten czas dziękowałby losowi na każdym kroku. 
Następnie, zamiast wynagrodzić tą jawną niesprawiedliwość, dalej zachowywałam się jak podlotek, nie potrafiąc spojrzeć prawdzie w oczy i uświadomić sobie, że marnuję tak cenny surowiec, jakim jest właśnie czas. Na którym postawić można wielkie i cudowne rzeczy, który spaja (choć - jakie to niesamowite - potrafi też dzielić), który leczy, zabliźnia, otępia ból, zsyła błogą nieświadomość i zapomnienie.
I dzisiaj jest już o te kilka sztabek tego nienamacalnego skarbu za późno, kilka słów, kilka bieszczadzkich szlaków za mało. O jeden nigdy nieodebrany, a drugi - nigdy nie wysłany - list za daleko.
A może jeszcze dalej, o jedno utracone życie dalej. O miliony nieodbytych rozmów, nieodebranych telefonów, obietnic odpowiedzi, o te szczere i błogie uśmiechy, o to dobre, niewinne, pełne pokory  i cierpliwe serce, za późno. O tej jeden niewykonany telefon... za późno.

I jedyna nauczka dla mnie, ale może i też dla niektórych z Was - czasu nie wolno trwonić na głupoty i poświęcać ludziom, którzy tego nie cenią. Nie można oddawać go tak lekkomyślnie, tak bezinteresownie. Bo kiedyś zabraknie go dla kogoś. Kiedyś zabraknie go też dla samych nas. Kiedyś w ogóle go już zabraknie. I nie zdążymy nawet powiedzieć "dziękuję za poświęcone mi chwile".

Komentarze

Popularne posty