2016/2017
Koniec roku, wypadałoby go jakoś podsumować.
Tylko - co tak naprawdę należałoby podsumować?
Przecież to po prostu kolejna sobota w tygodniu, jedyna różnica- jutro zmieni się pierwsza - a dla polaczków ostatnia liczba w ciągu cyferek.
Kolejny rok życia? Minął w listopadzie.
Rok razem - mija świetnie, dziękuję.
Rok kalendarzowy? Jak zawsze - najpierw zima, potem wiosna, lato i jesień, potem znowu zima.
Rok po stracie? Nie minął. Z resztą, co tu podsumować? Pustkę? To się naprawdę da podsumować?
Jak widzicie - nie ma czego podsumowywać. Bo życie to nie jest inwestycja, to nie są zyski firmy, które należałoby podsumować. I jeśli ktoś robi sobie co roku tabelę zysków i strat, podsumowanie roczne sukcesów i porażek - to współczuję.
Bo to chyba nie na tym powinno polegać, nie o to chyba w tym wszystkim chodzi, żeby bilans wyszedł na zero, a najlepiej - na plusie.
Chyba chodzi o coś więcej.
O stanięcie na falochronie, popatrzenie na morze i zachłyśnięcie się własnym szczęściem, nawet jeżeli najbliższa osoba jest tysiące mil stąd, nawet, jeśli dzisiaj na tym falochronie stoisz sam.
Z resztą, niepotrzebny nawet ten falochron. Chodzi o spojrzenie na swój świat i stwierdzenie - mam świetne życie. Nawet jeśli nie jest różowo, jeśli nie mogę załatwić tego i tego, jeśli choroba/wada/problem poważnie ogranicza Ci coś, co daje radość - chodzi o zobaczenie w tym wszystkim co masz czegoś dobrego. Czegoś, co daje radość.
Zatem, mam 22 lata i poważny problem ze zdrowiem, ale mam też wspaniałą, szaloną i kochającą rodzinę, szczęśliwą miłość u mego boku (choć dzisiaj nie ma go przy mnie), genialnego brata, który czasem bywa bucem, ale zawsze staje na wysokości zadania. Mam pomysł na siebie i swoją karierę, ciekawe życie przed sobą, które zależy ode mnie i tylko ode mnie, więc właściwie mogę zostać prezydentem, jeśli zechcę.
Mam to wszystko, jednak nie da się tego podsumować, bo tyle w tym zalet i wad, tyle zawiłości, że nie sposób poupychać tego wszystkiego w rubryczki plus i minus.
Czego i Wam wszystkim życzę!
Zatem, mam 22 lata i poważny problem ze zdrowiem, ale mam też wspaniałą, szaloną i kochającą rodzinę, szczęśliwą miłość u mego boku (choć dzisiaj nie ma go przy mnie), genialnego brata, który czasem bywa bucem, ale zawsze staje na wysokości zadania. Mam pomysł na siebie i swoją karierę, ciekawe życie przed sobą, które zależy ode mnie i tylko ode mnie, więc właściwie mogę zostać prezydentem, jeśli zechcę.
Mam to wszystko, jednak nie da się tego podsumować, bo tyle w tym zalet i wad, tyle zawiłości, że nie sposób poupychać tego wszystkiego w rubryczki plus i minus.
Czego i Wam wszystkim życzę!
Komentarze
Prześlij komentarz