Nie łatwo jest trwać

Nie łatwo jest żyć codzienną egzystencją.
Dzisiaj w kościele jak zwykle posmutniałam.. przecież jeszcze nie tak dawno siedzieliśmy w tej ławce razem, a Jego śmieszyła moja "walka" z organistą.
Jeszcze nie tak dawno. A może to już było dawno, w innym życiu?

Chyba nigdy do tego nie nawyknę. Po prostu o tym nie myślę, wtedy jest mi łatwiej.
Ale czasem, czasem po prostu budzę się w nocy i szukam Jego ręki. Albo podrywam się na dźwięk pukania w drzwi mojego pokoju. Albo, siedząc sama w ławce, w której kiedyś słuchałam kazań trzymając Go za rękę czuję, że mój świat jest wybrakowany.

I myślę.. nie, ja wiem, że Jego świat wygląda inaczej. Jest pełen kolorów i nowych rzeczy. Kiedy rozmawiamy, mam wrażenie, że mówi do mnie z drugiej strony lustra, że to jest dla mnie tak nieosiągalne miejsce.. nierealne.
On zniknął gdzieś i nie potrafię Go odnaleźć, mam jedynie Jego bezcielesny głos, który mówi do mnie z kolorowych fotografii.
Z miejsca, które coraz bardziej Go pochłania. Z innego świata.
Chcę, by go chłonął, by poznał go jak najlepiej. Chcę by go odkrywał.. ale czasem to uczucie straty i porzucenia wypełza z czeluści mego serca, wyciąga macki i.. domaga się swojej łzawej ofiary.

Komentarze

Popularne posty